To sprawiło, że wyłonieni po ich przesłuchaniu wykonawcy z reguły reprezentowali wysoki bądź co najmniej przyzwoity poziom artystyczny. Z kolei efektem usunięcia z nazwy festiwalu charakteryzujących jego profil przymiotników „bluesowy” i „rockowy” stała się jego różnorodność stylistyczna, w tegorocznym Wielkim Ogniu wzięły udział zespoły wykonujące niemal wszystkie nurty współczesnej muzyki rockowej – od prostego punk rocka (Pull The Wire), klasycznego hard rocka ( Demi Looz
i Upstream) po rozbudowane formy progresywne (The Skys z Litwy). Popowe przeboje w rockandrollowych aranżacjach wykonywał ostrowiecki zespół Big Queens, gotycką odmianę rocka alternatywnego reprezentowała grupa Le FleuR, z kolei ciężkie metalowe brzmienia serwowały zespoły Baliama, Killsorow i Sons Of The Witch.
Największy sukces odniosły jednak dwie młode grupy już dostrzeżone i nagrodzone na innych tegorocznych festiwalach, wykonujące podobną, dynamiczną i niezwykle energetyczną odmianę rocka, z jednej strony nawiązującego do klasyki z końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, a z drugiej do dokonań współczesnych twórców „gitarowego łomotu” spod znaku Rage Against The Machine czy The White Stripes. Absolutnym objawieniem, kto wie czy nie największym w sześcioletnich dziejach ostrowieckiego festiwalu było białoruskie trio The Toobes, które zgarnęło główną nagrodę
w wysokości 4500 złotych, a rudowłosy gitarzysta grupy Kostya Pyzhow jako „osobowość sceniczna” dodatkowo otrzymał 1000 złotych. Sympatyczni Białorusini w swoim kraju
w zasadzie osiągnęli już wszystko co mogli, grali razem z brytyjskimi gwiazdami takimi jak Franz Ferdinand i Beady Eye oraz zajmują się organizowaniem w Mińsku rockowego festiwalu na wzór naszego Opene’era. Jednak w sytuacji gdy ich ostre, brudne i chropawe dźwięki z ideologicznych powodów nie mogą liczyć na wsparcie białoruskich mediów
i promotorów, podjęli decyzję o przeprowadzce do Polski. Już za dwa miesiące Kostya i dwaj Stasowie zamieszkają w Białymstoku, gdzie już cieszą się lokalną sławą. W ciągu dwóch dni festiwalu pozyskali wielu fanów również w naszym mieście, czego dowodzą chociażby sceny rozdawania autografów w amfiteatrze oraz sympatyczne przyjęcie w Galerii Ostrowiec, gdzie białoruscy rockmani udali się zaraz po otrzymaniu nagród i zrobili porządne zakupy (ze stoiska z alkoholem wybrali oryginalną whisky, co świadczy o tym, że mają dobry gust nie tylko muzyczny).
Mimo zajęcia drugiego miejsca w głównym konkursie, nieco więcej złotówek trafiło na konto krakowskiej grupy Clock Machine, w której gra m.in. znany bywalcom Wielkiego Ognia ze składu grupy Cinemon charyzmatyczny (bo nie używający na scenie i poza nią butów) młodziutki basista Jakub Tracz. Za drugie miejsce krakowianie otrzymali 3500 złotych, a kolejne 2500 złotych jurorzy przyznali im za wykonanie coveru utworu
z repertuaru Miry Kubasińskiej. Doceniono i nagrodzono (czekami na 2 tysiące złotych) także nowe wersje jej piosenek wykonane przez metalowców z rybnickiej Baliamy
i rockandrollowców z siedleckiej grupy Upstream. Jej wokalista Rafał Czapliński został ponadto uznany za osobowość sceniczną (podobnie jak wspomniany Kostya Pyzhow
i Natalia Zasępa, wokalistka grupy Le FleuR). Specjalne wyróżnienie w wysokości 2 tysięcy złotych jurorzy przyznali litewskiej grupie The Skys, która mimo usterek akustycznych
w czasie ich występu sprawiła szczególną satysfakcję miłośnikom dźwięków spod znaku Pink Floyd. Wśród laureatów znaleźli się także ostrowczanie z założonego pół roku temu zespołu Big Queens, który otrzymał 2500 złotych za trzecie miejsce w głównym konkursie. Za najważniejsze atuty grupy uznano sterylne, perfekcyjne brzmienie gitar Sławomira Checiaka
i Piotra Wrzosowskiego oraz talent wokalny i urok Sylwii Nadgrodkiewicz, współpracującej z Big Queens jazzowej wokalistki ze Skarżyska-Kamiennej. Decyzje jurorów (Ewa Uryga, Piotr „Stiff” Stefański i Sławomir Macias) nie wywołały kontrowersji ani negatywnych komentarzy, co świadczy o ich profesjonalizmie i rzetelnym podejściu do pracy, czemu dali wyraz chociażby publicznym sporem o ocenę artystycznych i emocjonalnych walorów muzyki The Toobes.
O sukcesie VI Wielkiego Ognia przesądziły także zaproszone do udziału w festiwalu gwiazdy. W piątek ostrowieckiej publiczności przypomniała się grupa Roadside, która zdobyła główną nagrodę w 2011 r. W ciągu ostatniego roku koszalińscy muzycy odeszli od grania klasycznego 12-taktowego bluesa na rzecz flirtu z rockiem psychodelicznym. Bluesowej klasyki nie zabrakło natomiast w czasie piątkowego koncertu grupy Tortilla, która zaliczana jest do europejskiej czołówki tego nurtu. Gwiazdą wieczoru była istniejąca od 1979 roku supergrupa TSA w swoim klasycznym składzie z dwoma liderami - Andrzejem Nowakiem i Markiem Piekarczykiem. 13 lipca wokalista TSA obchodził swoje 61 urodziny
(rocznik 1951), stąd też przed stanowiącym hymn pokoleniowy polskich hippisów utworem „51” zabrzmiało gromkie „Sto lat !” dla frontmena zespołu. W dwugodzinnym koncercie prekursorzy polskiego metalu przypomnieli wszystkie swoje największe przeboje z płyt wydawanych od 1982 r.
14 lipca na zakończenie VI Wielkiego Ognia wystąpił pochodzący ze Szczytna, a więc
z rodzinnego miasta Krzysztofa Klenczona zespół Hunter. Jego członkowie od dziecka gustowali jednak bardziej w twórczości Ozzy’ego Osbourna, czemu dobitnie dali wyraz
w sobotnim perfekcyjnie zagranym, pełnym energii i emocji koncercie. Przed występem w ostrowieckim amfiteatrze członkowie Huntera spotkali się z kilkudziesięcioosobową grupą swoich fanów w Galerii Ostrowiec, gdzie pozowali do zdjęć i rozdawali autografy. Nazwa naszego miasta padała wielokrotnie, stąd spore zdziwienie, gdy Paweł „Drak” Grzegorczyk w nieodłącznym cylindrze na głowie rozpoczynając koncert powitał …Inowrocław! Później jednak poprawił się lokując ostrowiecki akcent w tekście jednego z utworów. Mimo że na scenie zabrakło związanego rodzinnie z Ostrowcem Świętokrzyskim etatowego skrzypka Huntera – Michała Jelonka, potężne brzmienie zespołu „wgniatało w ziemię”, a kilka bisów
i tańczone przed sceną mimo padającego deszczu szalone pogo były najlepszymi wyrazami pełnej akceptacji ostrowieckich fanów metalu dla „Łowców” ze Szczytna.



![]() |
Powiat ostrowiecki - umiejscowiony w województwie świętokrzyskim z Ostrowcem Świętokrzyskim, jako centrum powiatu. W skład wchodzą gminy: Ostrowiec Świętokrzyski, Ćmielów, Kunów, Bałtów, Bodzechów, Waśniów. Powiat powstał wskutek reformy administracyjnej, która miała miejsce w 1999 roku. Jako że są to tereny zurbanizowane, wśród zabytków dominują: zamki i pałace - pałac Tarnowskich w Ostrowcu Świętokrzyskim, pałac Wielopolskich w Częstocicach, pałac Druckich-Lubeckich w Bałtowie i ruiny dwóch zamków: Szydłowieckich w Ćmielowie i zamku w Podgrodziu; kościoły: Kościół p.w. Jana Chrzciciela w Grzegorzowicach z romańską rotundą, barokowy kościół p.w. św. Mikołaja w Szewnie, późnorenesansowy kościół p.w. Świętych Piotra i Pawła w Waśniowie. Na swoim planie zwiedzania warto zaznaczyć także gotycką kaplicę z 1430 r. Zainteresowani dawną techniką nie mogą przegapić holenderskiego wiatraka z XIX w. Znajduje się on w Szwarszowicach, w Gminie Bodzechów. Nasze pociechy będą mieć mnóstwo frajdy ze spaceru po Stanisławskim mini zoo. Zobaczyć tam można modele świętokrzyskiej fauny i flory. Wszystko naturalnej wielkości. Dojechać się tam da drogą wojewódzką nr 751. |
Zgłoś uwagi - uzupełnij wszystkie pola